06.11.2022
Kontakt z obcą Cywilizacją
Naukowcy coraz poważniej wypowiadają się ostatnio o potencjalnych konsekwencjach zetknięcia się Człowieka z Obcą Cywilizacją Kosmiczną. I nie stawia się już raczej pytania, czy to się stanie, tylko kiedy to nastąpi. Bo do świadomości ludzi, a zwłaszcza zajmujących się tymi problemami naukowców, coraz mocniej dociera ten prosty fakt, że nie jesteśmy we Wszechświecie sami. Ogrom otaczającej nas przestrzeni, w której jak samotny pyłek zanurzona jest szaro niebieska kropka, czyli Pale, Blue Dot, jak to ujął Carl Sagan, nazwana przez nas Ziemią, nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Potwierdzają to szczególnie ostatnie odkrycia astronomiczne, które pokazały, że podobnych do Ziemi obiektów planetarnych, znajdujących się w dostępnej dla nas, obserwowalnej części Kosmosu, jest niezliczona ilość, być może chodzi tu nawet o miliardy planet. A wśród nich jest wiele takich, na których potencjalnie mogło rozwinąć się życie. I statystycznie rzecz ujmując, nie ma powodu, żeby na którejś z nich, lub nawet na wielu z nich, się to nie stało.
Teoretycznie, Obcy mogą nawiązać z nami kontakt w każdej chwili, i jak ostrzegają naukowcy, musimy wiedzieć jak na to zareagować. W tym celu rozpoczęto nowy dział badań, który ma przygotować ludzkość na tę okoliczność. Zespół badawczy ostrzega, że o ile jesteśmy względnie przygotowani na zagrożenie kolizją z wielką asteroidą, o tyle zupełnie nie wiemy jak zareagować na sygnał przesłany do nas przez obcą cywilizację. Wiemy natomiast, jak zapewnia ekspert Dr John Elliott, że „nie możemy być do tego źle przygotowani zarówno w sensie naukowym, socjalnym jak i politycznych decyzji, które trzeba by było podejmować. Musimy koordynować naszą ekspercką wiedzę nie tylko na ocenie tego zdarzenia, ale zwłaszcza na zrozumieniu tego, jaka może być reakcja społeczna na informacje przekazywane ludziom przez rząd, a dotyczące tego co wiemy i tego czego nie wiemy na ten temat. Nie można marnować więcej czasu, ten proces musi się zacząć teraz”, podkreśla Dr. Elliott.
Obecnie, wielu naukowców uważa, że życie inteligentne w Kosmosie jest realną możliwością, a NASA ostatnio zainicjowała dochodzenie w sprawie setek niewyjaśnionych obserwacji UFO.
Tłumaczenie autora
CDN...
06.04.2022
Raport UFO - update.
Ewidentnie żyjemy już u schyłku ludzkości. Takie wrażenie można odnieść czytając w obecnej sytuacji geopolitycznej nowo odtajnione dokumenty dotyczące UFO.
Mowa o blisko 1500 stronach dokumentów rządowych, opublikowanych na podstawie wniosku złożonego zgodnie z amerykańską ustawą o wolności informacji (FOIA).
Amerykanie – zgodnie z ustawą – udostępnili informacje, ale jeżeli uważacie, że dokumenty zawierają kolejne nudne i przewidywalne relacje opisujące niezidentyfikowane statki w kształcie cygara zmieniające prędkość i kierunek lotu, jakby ich nie obowiązywały prawa fizyki, to się mylicie. Dokumenty te są dużo ciekawsze.
W jednym z dokumentów opisano zebrano szczegółową dokumentację medyczną 42 osób i niepublikowane opisy przypadków doznania przez ludzi uszkodzeń biologicznych na skutek spotkania z UFO. W wielu przypadkach spotkania zakończyły się oparzeniami (np. przez napęd takiego statku), uszkodzeniami mózgu, schorzeniami układu nerwowego, czy w końcu bólem głowy. Wśród dokumentów znalazły się także opisy bardziej nietypowych przypadków, w których spotkania z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi kończyły się porwaniami, doświadczeniem telepatii, teleportacji czy… niespodziewaną ciążą.
Jeżeli ciekawią was te informacje, to trzeba poczekać na dokładniejszą analizę udostępnionych dokumentów. Na pewno jest na co czekać.
10.01.2022
Kwestię UFO bada m.in. amerykański wywiad, który właśnie opublikował najnowszy raport na temat tzw. niewyjaśnionych zjawisk powietrznych (“unidentified aerial phenomenon”, UAP). Jak podaje CNN, raport amerykańskiego wywiadu wspomina o 144 przypadkach obserwacji tajemniczych zjawisk z lat 2004-2021. Aż 143 z nich pozostają bez jednoznacznego wyjaśnienia. 80 zjawisk zaobserwowano za pomocą więcej niż jednego przyrządu. W 18 przypadkach zaobserwowano obiekty wykazujące "niezwykłe schematy ruchu i charakterystykę lotu", zdające się wskazywać na zaawansowane technologie.
Większość niewyjaśnionych zjawisk powietrznych zaobserwowali piloci marynarki wojennej, którzy twierdzą, że widzieli UFO na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych w latach 2014-2015. Utrzymują, że tajemnicze obiekty poruszały się z wyjątkową prędkością, zwrotnością i przyspieszeniem, i że nigdy wcześniej nie widzieli podobnych zjawisk. Czy to oznacza, że rzeczywiście nie jesteśmy sami w kosmosie? Na to raport Amerykanów nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Jak czytamy, jego autorzy nie są w stanie zaproponować jednego wyjaśnienia dla zaobserwowanych zjawisk powietrznych.
Jak widać, wszyscy unikają jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, chociaż dla wielu jest oczywiste, że nie jesteśmy sami w Kosmosie. Ale na twarde dowody będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, chociaż dla wielu zwolenników powszechności życia w Kosmosie, nie są one potrzebne. MY wiemy, że Oni tam są...
CDN
Krzysztof Więckiewicz
10.12.2021
Kolejna informacja dla tych, którzy wciąż myślą, że jesteśmy jedyną cywilizacją w Kosmosie.
Wg NASA.
"Amerykanie chcą być przygotowani do przylotu statków, na których pokładzie będą przedstawiciele obcej cywilizacji, którzy pokonali biliony kilometrów, aby zobaczyć, kto też żyje na Ziemi krążącej wokół Słońca. Co więcej, Amerykanie chcą być przygotowani do tego także od strony prawnej.
O co chodzi? Otóż przez Kongres właśnie przeszła ustawa, która umożliwia finansowanie badań niezidentyfikowanych obiektów latających (UFO). Badania miałyby polegać na próbach ustalenia jak obserwowane przez ludzi UFO działa i w jaki sposób zostało zbudowane. W ramach tak zwanej inżynierii odwrotnej naukowcy mieliby podjąć się skonstruowania odpowiedników takich obiektów latających.
Zgodnie z zapisami ustawy powstanie swoisty zespół szybkiego reagowania, który natychmiast po pojawieniu się nowych doniesień o dostrzeżeniu niezidentyfikowanych obiektów latających przeprowadzi obserwacje w terenie, przeanalizuje wszystkie dostępne dane i relacje świadków, ustali cechy i raportowane możliwości obiektów (bardzo duże przyspieszenie, gwałtowne zmiany kierunku lotu, zawis w powietrzu bez wirników itd.), a następnie rozpocznie prace nad próbami stworzenia takiego samego obiektu".
Jak widać z powyższego tekstu, Amerykanie zaczęli traktować sprawę UFO śmiertelnie poważnie. A jeśli oni to robią, to znaczy ni mniej ni więcej tylko tyle, że są przekonani co do istnienia we Wszechświecie innych niż nasza cywilizacji. Nie chcą się dać zaskoczyć, ale nic im to nie da. Jeśli Obcy rzeczywiście odwiedzają Ziemię na swoich statkach, nazywanych u nas UFO, to znaczy, że dzieli ich od nas przepaść technologiczna, której jeszcze długo nie zdołamy pokonać, o ile w ogóle nam się to kiedyś uda...
Osobiście w to wątpię, zanim to nastąpi sami się zgładzimy w bratobójczej wojnie nuklearnej, lub niszcząc całkowicie nasze środowisko. Smutne to, ale taki los nas czeka, wystarczy się rozejrzeć wokół siebie...
Krzysztof Więckiewicz
09.11.2021
Istnienie obcych cywilizacji - prawda, czy mit?
Ludzie od zawsze zastanawiali się, czy istnieje gdzieś we Wszechświecie inne, nieznane im życie. Przez wieki leżało to wyłącznie w sferze fantazji, a impulsem do poważnego potraktowania takich dociekań stały się dopiero odkrycia w dziedzinie astronomii, astrofizyki i kosmologii ostatnich kilku dekad, oraz pionierskie prace fizyków ubiegłego wieku takich, jak Alfred Einstein. Uświadomiły one ludziom niepojętą i nie dającą się zmierzyć wielkość i złożoność Wszechświata oraz płynący z niej wniosek, że w takim miejscu, statystycznie rzecz ujmując, wszystko jest możliwe. Nawet to, co może wydawać się bardzo mało prawdopodobne.
Odkrycia astronomiczne ostatnich dwóch dekad i powiązana z nimi wiedza o powszechnym istnieniu w obserwowalnej części Kosmosu planet podobnych do Ziemi, otworzyły drogę do licznych dociekań nad istnieniem życia, w tym życia inteligentnego poza naszym Układem Słonecznym. Obecnie liczba zidentyfikowanych „egzoplanet”, czyli podobnych do Ziemi obiektów, na których panują warunki umożliwiające powstanie i rozwój życia opartego na białku, przekroczyła dwa tysiące i stale rośnie. Podobnie jak liczba tych, którzy uważają, że Ziemia nie jest jedynym miejscem na którym powstało życie, które rozwinęło się tworząc jego inteligentne formy.
Statystycznie rzecz ujmując, mimo, że nie mamy jeszcze żadnych niepodważalnych dowodów na istnienie obcych cywilizacji, a przynajmniej nikt takich informacji nie potwierdził, coraz trudniejsze do zaakceptowania staje się wciąż powszechne przekonanie, że Człowiek jest jedynym przedstawicielem życia inteligentnego w Kosmosie.
Wprost przeciwnie, są tacy, którzy twierdzą, że życie we Wszechświecie jest równie powszechne jak istnienie egzoplanet, o których jeszcze niedawno nic nie wiedzieliśmy, a które teraz okazują się tak często w nim występować. Oczywiście, przy okazji takich dyskusji natychmiast pojawia się fenomen UFO i tego, jak należy te zjawiska traktować.
Niestety, tu również brak jest przekonujących dowodów, pozwalających połączyć te obserwacje z istnieniem życia inteligentnego poza Ziemią, chociaż oczywiste wnioski nasuwają się same, a przynajmniej tym z ludzi, którzy mieli szczęście UFO zobaczyć.
Jest zrozumiałe, ze czyjeś przekonanie to za mało, żeby uznać je za dowód w tak poważnej sprawie, ale trzeba pamiętać, że liczne obserwacje obiektów zaklasyfikowanych jako UFO są faktem i nie można ich zignorować. Naukowcy i rządy od zawsze starały się tłumaczyć te zjawiska w sposób dający się uzasadnić w taki, czy inny, ale zawsze związany a mylną interpretacją obserwatora, bądź jego nieznajomością pewnych całkowicie ziemskich zjawisk. W wielu przypadkach, rzeczywiście można było z dużą dozą prawdopodobieństwa te zdarzenia wyjaśnić.
Ale były też wśród nich takie, których nie można było wytłumaczyć inaczej niż obserwacjami prowadzonymi przez przedstawicieli obcych cywilizacji. Wszystkie te przypadki były i jak na razie są energicznie dyskredytowane przez agencje rządowe, lub starannie ukrywane przed opinią publiczną.
Takie działania są jak woda na młyn dla krytyków teorii konspiracyjnych, lub ich zaprzeczeniem dla tych, którzy byli świadkami tych niewytłumaczalnych zjawisk i wierzą w to, co widzieli. Przyczyny takiego postępowania stron rządowych i militarnych są zrozumiałe. Jedni tłumaczą to obawą przed załamaniem się systemów społecznych, opartych tradycyjnych, religijnych wartościach, które głoszą od tysięcy lat wyjątkową pozycję człowieka stworzonego na wzór i podobieństwo Boga.
Ten antropocentryzm leży u podstaw moralności i etyki związanej z wartościami religijnymi i według tych, którzy nami rządzą, wiedza o tym, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie i że życie, w tym również inteligentne, jest we Wszechświecie powszechne, mogłaby spowodować całkowity upadek naszej cywilizacji...
09.11.2021
Trudno jest ocenić takie obawy, ale na pewno zmiana mentalności ludzi miałaby dramatyczny wymiar. Tak naprawdę, ludzie stojący u władzy najbardziej boją się utraty swojej uprzywilejowanej pozycji.
Kręgi militarne podchodzą do tego zagadnienia inaczej. Obserwacje UFO są dla nich oczywistym dowodem istnienia innych cywilizacji, które bez wątpienia są na nieporównanie wyższym stopniu rozwoju technologicznego niż my. Jedynym, ale wystarczającym dowodem przepaści technologicznej jaka nas dzieli jest to, że to oni nas odwiedzają i obserwują, a nie na odwrót. Budzi to nadzieje na pozyskanie nowych, egzotycznych technologii, które być może udałoby się od „Obcych” w taki lub inny sposób pozyskać i użyć do wzmocnienia swojej przewagi militarnej.
Tak więc, powszechny dostęp ludzi do wszelkich informacji na temat życia pozaziemskiego i obcych cywilizacji jest ograniczany przez te dwie, mafijne organizacje rządzące światem; jedną z nich są rządy współdziałające z organizacjami kościelnymi i grupami wyznaniowymi, a drugą wysoko postawione kręgi osób powiązanych z armią i wielkimi producentami broni, oraz grupami bankowymi wspierającymi ich działania.
Zwykli ludzie mają pracować, płacić podatki i swoje bankowe zobowiązania, wychowywać dzieci, chodzić do kościoła i wierzyć w świat, którego fasadą są współczesne demokracje parlamentarne. I faktycznie, zdecydowana większość obywateli daje się na to złapać i bez protestu wywiązuje się ze swojej roli współczesnego niewolnika systemu, który sobie sama wymyśliła. Wierzą w swojego Boga nie mając o nim pojęcia, cieszą się swoim dobrym i stosunkowo zamożnym życiem, jakiego motłoch nigdy przedtem w dziejach nie zaznał, a na wzmiankę o kosmitach i przedstawicielach obcych cywilizacji znacząco pukają się w czoło.
Taka postawa niczego nie zmienia, bo nie da się zaczarować rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie. Nawet proste wyliczenia statystyczne, biorące za punkt wyjściowy szacunkową ilość galaktyk w obserwowalnym Wszechświecie mogą pokazać jak bardzo prawdopodobne jest to założenie.
Szacując, nawet bardzo konserwatywnie, ilość gwiazd w każdej z tych galaktyk, które posiadają swoje układy planetarne, tak jak Słońce, oraz przybliżoną i równie niewielką ilość wśród nich planet spełniających warunki do rozwoju życia, i na dodatek zakładając, że tylko na jednej z miliona takich planet życie faktycznie powstanie, otrzymujemy w wyniku liczbę zapierającą dech w piersiach. I nawet jeśli dodatkowo podzielimy tę liczbę przez milion lub więcej, to nadal wynik wskazujący na ilość planet, na których potencjalnie mogło rozwinąć się życie będzie oszałamiający. Bo Wszechświat jest ogromny, a my razem z naszym Układem Słonecznym, który zamieszkujemy, jesteśmy tylko jego malutką, pozbawioną jakiegokolwiek szczególnego znaczenia cząstką.
Nabranie takiej perspektywy dla kogoś wychowanego w antropocentrycznym, ziemskim świecie może okazać się bardzo trudne. I dlatego religijne idee postulujące, że Człowiek jest jedynym gatunkiem inteligentnym w Kosmosie, tworem Boga i perłą w jego koronie, są wciąż tak powszechne.
CDN
Krzysztof Więckiewicz
27.10.2021
UFO - nowe dowody i coraz więcej przekonanych...
Administrator NASA Bill Nelson, który cieszy się powszechnym szacunkiem w środowisku, wypełnia swoją rolę dopiero od niedawna. Oto jego pierwsza wypowiedź na temat UFO. Jej treść może zszokować wiele osób.
Wszystko wskazuje na to, że agencja NASA już niedługo zacznie otwarcie głosić teorie o UFO. Szczere wyznanie Billa Nelsona daje do myślenia. Administrator agencji wyjawił, co myśli o 144 niewyjaśnionych incydentach lotniczych, o których mowa w dokumentach Pentagonu.
Szef NASA Bill Nelson: "Nie jesteśmy sami w kosmosie"
Amerykańscy piloci w ostatnich latach zgłosili do Pentagonu aż 144 przypadki niezidentyfikowanych zjawisk lotniczych. Raport Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych okazał się prawdziwą sensacją. Gdy administrator NASA Bill Nelson został zapytany o zdanie w tej sprawie przez przedstawiciela Uniwersytetu w Wirginii, zaskakująco szczerze wyznał:
"Oczywiście, że czytałem tajny raport. Wynika z niego to, co przypuszczaliśmy. Nie jesteśmy sami. Piloci Marynarki Wojennej USA coś widzieli, gonili to, mając ciągle na radarach i nagle obiekt niesamowicie przyśpieszył i zniknął."
Szef agencji zlecił swoim pracownikom prowadzenie intensywnych badań nad podobnymi zjawiskami i wyjawił, że NASA zamierza traktować problem UFO poważnie. On sam ma już coraz mniejsze wątpliwości co do tego, że istnieje życie pozaziemskie.
Na podstawie nowych teorii, moja osobista opinia jest taka, że mogą istnieć inne wszechświaty, a Ziemia nie musi być jedynym miejscem, gdzie istnieje forma życia, która jest tak cywilizowana i zorganizowana jak nasza - stwierdził.
Komentarz autora:
Jak widzimy, coraz więcej prominentnych osób wycofuje się z poparcia dla międzynarodowego spisku, mającego na celu ukrycie przed społeczeństwem tego, że nie jesteśmy sami w Kosmosie. Może już niedługo, ktoś wreszcie przedstawi twarde dowody na istnienie innych niż ziemska cywilizacji.
Krzysztof Więckiewicz
15.10.2021
Sprawy związanie z fenomenem UFO zaczynają być od kilku ostatnich lat traktowane znacznie poważniej przez większość agencji rządowych. Przez długi czas, właściwie od samego prasowego początku, czyli od incydentu w Roswell, były marginalizowane, wyśmiewane i spychane przez rządy większości krajów do kategorii niewiarygodnych bredni, dziennikarskich żartów i relacji osób, które powinny się leczyć w zakładach zamkniętych.
Była to celowa akcja, mająca na celu odwrócenie uwagi opinii publicznej od podstawowego następstwa uwiarygodnienia zjawisk UFO, którym byłoby oficjalne przyznanie, że ludzie nie są jedynym gatunkiem, który stworzył rozwiniętą cywilizację w naszym Wszechświecie. Powody tej akcji zaprzeczania oczywistym faktom były bardzo różne - od militarnych, nakierowanych na zdobycie wyrafinowanej technologii Obcych - czemu sprzyjało utrzymanie wszelkich wiadomości na temat UFO w tajemnicy przed opinią publiczną - do społecznych, z których najważniejszym były obawy, że świadomość tego, iż nie jesteśmy jedyną cywilizacją inteligentną w Kosmosie, może wywołać niepokoje społeczne, odejście od religii, i wywołać upadek systemu utrzymującego porządek wśród ludzi.
Krótko mówiąc, rządy mają nas za kompletnych idiotów, którzy załamali by się psychicznie na wieść, że gdzieś w naszym Wszechświecie istnieje inne życie inteligentne. Przeczą temu badanie statystyczne, które dowodzą, że ponad 80% ludzi wierzy w relacje świadków opowiadających o swoich obserwacjach i wydarzeniach związanych z UFO. Praktycznie, nikogo to już dzisiaj nie dziwi, ilość zarejestrowanych przypadków i obserwacji UFO dokonywanych przez siły wojskowe różnych krajów jak i osoby prywatne osiągnęła w ostatnich kilku dekadach taką skalę, że masa krytyczna ludzkiej świadomości została chyba przekroczona.
Najwyraźniej uznano ten fakt, i rządy coraz większej ilości krajów decydują się na odtajnianie wszelkich zastrzeżonych do tej pory informacji dotyczących UFO. Zrobiło to USA, Wielka Brytania, Australia i wiele innych krajów stosujących do tej pory klauzulę tajności w przypadku tych spraw.
Czy to coś zmieni? Raczej nieprędko, ci którzy wierzą w istnienie życia pozaziemskiego, w tym ci, którzy tak jak ja, mieli okazję ich obecność zaobserwować, nadal będą o tym przekonani, a ci, którzy nie wierzą, uwierzą dopiero wtedy, jak latający spodek wyląduje u nich w ogródku pod domem.
Najważniejsze jest to, że najwyraźniej zmieniło się podejście rządów do tej kwestii i że możemy w związku z tym spodziewać się wielu nowych, ciekawych i skrywanych przed nami do tej pory faktów. To sprawa o wielkim znaczeniu dla naszej ziemskiej cywilizacji i wierzę, że jeśli kiedyś dowiemy się, że Obcy rzeczywiście istnieją, i że są na to przekonujące dowody, to może wreszcie zaczniemy patrzeć na siebie i naszą planetę Ziemię nie z perspektywy swojego miasteczka, tylko z perspektywy kogoś, kto jest mieszkańcem Wszechświata. To będzie dobra zmiana, bo nasz zrodzony na ziemi antropocentryzm spowodował już tyle szkód w naszych dziejach, że najwyższy czas się go pozbyć.
19.10.2021
Prof. Avi Loeb z Uniwersytetu Harvarda, twórca odważnej hipotezy o obiekcie 1I/ʻOumuamua, jako statku zwiadowczego cywilizacji pozaziemskiej, ma ciekawą teorię na temat tego, jak powstaliśmy. Jego zdaniem, nasz wszechświat mógł zostać stworzony przez kosmitów.
"W przeszłości prof. Avi Loeb trafił na pierwsze strony gazet, sugerując, że 1I/ʻOumuamua to statek kosmiczny wysłany przez obcą cywilizację do zbadania, na jakim etapie rozwoju jest ludzkość. Prof. Loeb twierdził także, że kosmici nie odpowiedzą na nasze wiadomości przez ostatnie 3000 lat, bo jesteśmy dla nich za "głupi".
Prof. Loeb to ceniony astrofizyk, który swoje teorie opiera na twardych dowodach naukowych, ale - co często zarzuca mu środowisko naukowe - zbyt pochopnie wyciąga wnioski. Teraz prof. Loeb opublikował na łamach "Scientific American" nową teorię na temat naszego wszechświata, która wydaje się dość przerażająca.
Zdaniem prof. Loeba, nasz wszechświat mógł zostać stworzony w laboratorium przez "zaawansowaną technologicznie cywilizację". Czy takie rozważania w ogóle mają sens?
- Ponieważ nasz wszechświat ma płaską geometrię z zerową energią netto, zaawansowana cywilizacja pozaziemska mogła opracować technologię, która stworzyła go z niczego przez tunelowanie kwantowe - powiedział prof. Loeb.
Skala Kardaszowa to klasyfikacja zaawansowania technicznego cywilizacji, zaproponowana przez rosyjskiego astronoma Nikołaja Kardaszowa w 1964 r. i następnie rozwinięta przez innych. Jako kryterium klasyfikacji Kardaszow przyjął ilość energii wykorzystywanej przez daną cywilizację. Cywilizacja ziemska jest typu 0 w skali Kardaszowa. Do typu VII zalicza się cywilizacje określane mianem "boskich", zdolne do kreacji całych wszechświatów. To właśnie taka cywilizacja miała stworzyć Wszechświat, który znamy.
Jeżeli taka teoria byłaby prawdziwa, rodziłaby więcej pytań niż odpowiedzi. Czy cywilizacja, która stworzyła Wszechświat, może ingerować w nasze życie? Czy jest pokojowo nastawiona? "
Tego nie wiemy i może to lepiej dla nas? Drugim pytaniem jest to, dlaczego wizja naszej cywilizacji jako stworzonej przez Kosmitów miałaby wydawać się nam przerażająca? Osobiście nie bardzo to rozumiem.
Sam dopuszczam możliwość, że chociaż gatunek Człowiek pojawił się na Ziemi jako wynik naturalnej selekcji, to jest bardzo prawdopodobne, że na jakimś etapie naszego rozwoju, Kosmici mogli ingerować w nasze DNA, czego wynikiem był nienaturalnie szybko powstały Homo Sapiens.
Opisałem to w mojej książce pt. "Obcy. Inne stany świadomości". Polecam wszystkim zainteresowanym.
Autor
Granice Wszechświata esej. Krzysztof Więckiewicz
Jak stwierdzili uczeni badający strukturę i budowę naszego Wszechświata, powstał on w wyniku Wielkiego Wybuchu (Big Bang) trochę mniej niż czternaście miliardów lat temu i nadal się rozszerza. Najdalsze zaobserwowane obiekty, stare, pierwotne galaktyki, znajdują się w odległości około trzynastu miliardów lat świetlnych od nas, i jak twierdzą badacze, oddalają się od nas z prędkością zbliżającą się powoli do prędkości światła, która jak wiadomo, jest prędkością nieprzekraczalną. Dowodem na to jest przesunięcie ku czerwieni (red shift) widma fotonów, które z tych odległości do nas docierają (Hubble).
Ciekawym paradoksem jest to, że tych odległych od nas o miliardy lat świetlnych obiektów, już prawdopodobnie dawno nie ma, a to co widzimy w postaci ich obrazu zarejestrowanego przez aparaturę badawczą teleskopu, to tylko ich ślad, w postaci wiązki elektromagnetycznej, która po tych trzynastu miliardach lat do nas dotarła i została zarejestrowana przez nasze instrumenty badawcze. Tyle czasu musieliśmy czekać, żeby wysłane przez te stare galaktyki światło dotarło w miejsce, w którym teraz jesteśmy. Przy skończonej prędkości rozchodzenia się fali elektromagnetycznej – jaką jest fala fotonów – równej prędkości światła, z uwzględnieniem stałego rozszerzania się otaczającej nas czasoprzestrzeni, patrzenie w dal jest równoznaczne z zaglądaniem w przeszłość. Widzimy coś, czego już dawno nie ma.
Co ciekawe, w znanym nam, obserwowalnym Kosmosie nie ma czegoś takiego jak jego bezwzględny środek. Wszechświat z każdego miejsca wygląda, statystycznie rzecz ujmując, tak samo. Nie ma w nim wyróżnionych miejsc, jest nużąco jednorodny. I gdyby nawet założyć – co jest jak wiadomo niemożliwe – że znaleźlibyśmy się nagle w tym odległym o trzynaście miliardów lat świetlnych miejscu, w którym według naszych obserwacji dokonanych z układu słonecznego, powinna znajdować się owa daleka galaktyka, to ze zdumieniem zobaczylibyśmy, że owej galaktyki już tam nie ma, a Wszechświat oglądany z tamtego miejsca wygląda podobnie jak ten obserwowany z naszej planety.
Oczywiście wygląd nieba widzianego z tamtego miejsca byłby zupełnie inny. Na pewno nie znaleźlibyśmy na nim naszych ulubionych gwiazdozbiorów, ale pod względem statystycznej gęstości materii, czyli jej dystrybucji w obserwowalnym z tamtego miejsca kawałku Kosmosu, nie znaleźlibyśmy żadnych różnic. To paradoks w który trudno uwierzyć, ale warto go sobie wyobrazić, bo uświadamia nam złożoność i wielkość obserwowalnego Wszechświata.
Dopiero gdy to zrobimy, możemy w pełni zrozumieć doniosłość określenia Ziemi jako „small, pale, blue dot”, użytego przez Carla Sagana, który zobaczył zdjęcie naszej planety zrobione przez sondę Voyager z odległości, z jakiej nikt z ludzi jeszcze Ziemi nie oglądał. To porównanie do małej, szaroniebieskiej kropki, wyjątkowo dobrze opisuje miejsce i znaczenie naszej planety w Kosmosie. Jest ono tak odległe od tego, do czego przyzwyczaiły nas religijne koncepcje, uznające Ziemię za najważniejsze dzieło Stwórcy, że pozwala nabrać skromności i ocenić we właściwej perspektywie rolę i znaczenie zamieszkującego naszej planety i zamieszkującego na niej gatunku.
To właśnie takie lokalne widzenie Ziemi, połączone z brakiem właściwej perspektywy spowodowały, że stworzyliśmy na przestrzeni dziejów ten fałszywy obraz jej znaczenia oraz naszej roli wśród zamieszkujących ją gatunków. Nie znając prawdy i nie mając o niej najmniejszego pojęcia, uwierzyliśmy w mity o Wszechświecie i jego genezie, rozpowszechniane przez systemy religijne i staliśmy się ich zakładnikiem do tego stopnia, że nawet dzisiaj, przy obecnym stanie wiedzy, obalającym religijną iluzję, nie możemy się od niej oderwać.
Douglas Adams, w swojej powieści sci-fi „The Hitchhikers Guide to The Galaxy”, w żartobliwy sposób opisał historię kogoś, kto znużony nieustanną gderliwością i narzekaniem swojej żony, dotyczącym nic według niego nie znaczących drobiazgów codziennego życia, skonstruował dla niej urządzenie, które nazwał Total Perspective Vortex.
Zasada jego działania polegała na tym, że osoba, która się w nim znalazła, nagle, w jednym ułamku sekundy, mogła zobaczyć całą, niewyobrażalną i porażającą wielkość Wszechświata, i tego wszystkiego z czego on się składa, a na tym tle swoją, nieskończenie małą i zupełnie pozbawioną najmniejszego nawet znaczenia rolę, jaką przyszło jej w tym Wszechświecie pełnić. Osoby, które znalazły się w Total Perspective Vortex, w chwili gdy docierała do nich świadomość tych proporcji, z reguły przeżywały załamanie nerwowe, kończące się gwałtownym spadkiem ich „ego” do poziomu bliskiego totalnej utraty własnej wartości, wymagającym leczenia psychiatrycznego i często kończącym się kompletną i nieodwracalną zapaścią osobowości.
Ku zdziwieniu konstruktora, na jego żonie, Total Perspective Vortex nie zrobił żadnego wrażenia. Machnęła lekceważąco ręką i uznała, że Wszechświat to zdumiewająco duże miejsce i że dziwi ją tylko to, że jeszcze nikt go porządnie nie posprzątał…
Krzysztof Więckiewicz
Fragment powieści - "Obcy. Nieznane stany świadomości"
…Afrykańskie noce, ciepłe i łagodne, zachęcają do spędzania czasu na zewnątrz. Siedzieliśmy wtedy nad basenem razem z moją ówczesną dziewczyną, gapiąc się w bezchmurne, pełne gwiazd niebo. Miałem od dawna ten nawyk, a Afryka Południowa stwarzała znakomite warunki do takich obserwacji.
Nagle go zauważyłem. Czarny, trójkątny cień na niebie powoli wyłonił się spoza wielkiej jacarandy, rosnącej w rogu ogrodu. Takie było moje pierwsze skojarzenie. Zastygłem na chwilę w zdumieniu, a potem przetarłem oczy, ale on tam wciąż był, przesuwał się powoli i nie miał zamiaru zniknąć.
– Czy widzisz to samo, co ja? – wskazałem ręką na poruszający się po rozgwieżdżonym niebie wielki, szeroko ramienny, czarny jak smoła trójkąt.
– O Boże, co to jest? – Moja dziewczyna powiedziała to przerażonym szeptem, chwytając mnie za rękę.
– To pytanie było do mnie? – zakpiłem.
Żachnęła się niecierpliwie. Była bardzo religijna, i jak przystało na wychowaną w przyzwoitej, burskiej rodzinie pannę, miała chyba nadzieję, że z takiego źródła odpowiedź będzie natychmiastowa. Ale adresat pytania, jak zwykle, tajemniczo milczał, a ja też nie znałem odpowiedzi…
Patrzyłem jak zahipnotyzowany na czarny jak smoła, trójkątny kształt widoczny wyraźnie na tle rozgwieżdżonego nieba. Lecąc w kierunku północnym, przesuwał się powoli i bezgłośnie, odsłaniając jedne, a zasłaniając kolejne gwiazdy w trakcie ruchu po swojej łukowej trajektorii.
Na przednich krawędziach jego szeroko rozpostartych ramion widać było dwa rzędy zamglonych, świecących słabym, neonowym blaskiem, malutkich światełek. Wyglądały jak sznur rozświetlonych od środka, szklanych koralików...
Wierzcie lub nie, ale ten fragment mojej ostatniej książki, „Obcy. Nieznane stany świadomości”, opisuje coś, co mi się naprawdę zdarzyło w Afryce Południowej, w czasie gdy tam mieszkałem.
Problem istnienia cywilizacji pozaziemskich jest przedmiotem sporu, jak do tej pory nierozwiązanego w sposób jednoznaczny.
Jedni mówią, że nie ma na to żadnych dowodów i że jesteśmy we Wszechświecie jedyną istniejącą cywilizacją.
Inni, w tym wielu poważnych naukowców zajmujących się Kosmologią, uważa, że rozmiary Wszechświata i ilość obiektów w granicach jego obserwowalnej części wskazują na absurdalność tego przekonania. Twierdzą, że to niemożliwe, żebyśmy byli jedyną zamieszkałą przez rozumną cywilizację planetą.
Jest jeszcze trzeci gatunek ludzi, do którego i ja należę. To ci, którym udało się kiedyś zobaczyć na niebie coś, co w ostateczny sposób przekonało ich, że na pewno nie jesteśmy w Kosmosie sami.
Niestety, wiemy to tylko my i większość z nas nie ma na potwierdzenie swoich słów żadnych dowodów. Co nie zmienia faktu, że widzieli coś, czego nie da się wytłumaczyć inaczej niż wizytą pozaziemskich gości.
Sam to przeżyłem i nic nie zmieni mojego zdania na ten temat. Dlatego postanowiłem napisać o tym książkę. To fabularna powieść science-fiction z wymyślonymi na potrzeby opisywanej historii postaciami.
Ale inspiracją do jej napisania, były rzeczy, które zdarzyły mi się naprawdę…
Zapraszam do przeczytania mojej książki i do wymiany poglądów na temat istnienia cywilizacji pozaziemskich. Są jedynie wymysłem ludzi, czy czymś realnym? A może już się z nimi zetknęliśmy, nic o tym nie wiedząc?...
Krzysztof Więckiewicz
UFO Evidence - moje zgłoszenie UFO