22.04.2024
Wpływ człowieka na zmiany klimatu - mit czy rzeczywistość?
Zmiany klimatu jakich obecnie doświadczamy wydają się nie budzić wątpliwości. Jednak wiele osób ze środowisk naukowych podchodzi sceptycznie do tego, jaki jest rzeczywisty wpływ działalności człowieka na te zmiany. Poniżej artykuł, jaki znalazłem na ten temat. Poniżej obszerne cytaty z tej opinii:
"Wpływ zwiększonej emisji gazów cieplarnianych (na klimat - PAP), przede wszystkim wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka jest znacznie przeszacowany, ponieważ nie uwzględnia się roli równolegle postępującego ocieplenia spowodowanego przez czynniki naturalne” - ocenił w informacji przekazanej PAP Państwowy Instytut Geologiczny - Instytut Badawczy z okazji Dnia Ziemi, przypadającego 22 kwietnia.
Zdaniem naukowców PIG znajomość historii klimatu i zmian środowiska w holocenie, czyli w epoce geologicznej obejmującej ostatnie 11 700 lat, pozwala na „racjonalne prognozowanie trendu naturalnych zmian klimatu na Ziemi i ich skutków”.
Współczesne ocieplenie osiągnie swoje maksimum prawdopodobnie pod koniec bieżącego stulecia, po czym rozpocznie się kolejne ochłodzenie. Cieplejsza woda powierzchni oceanów stymuluje zwiększenie parowania, a to spowoduje zwiększenie zachmurzenia i większe opady na sąsiednich obszarach lądowych.
Zwrócili uwagę, że Ziemia i jej atmosfera zostały ukształtowane przez czynniki naturalne. „Część z nich działała bardzo słabo, ale przez miliony lat, więc ostatecznie ich wpływ zaznaczył się bardzo wyraźnie” - wskazali eksperci.
Zdaniem naukowców przyszłe zmiany klimatu i ich skutki można prognozować przez porównanie z rekonstrukcjami dla przeszłości.
Wynika z nich jednoznacznie, że współczesny trend ocieplenia jest związany z okresem przejściowym od ochłodzenia małej epoki lodowej, która skończyła się w pierwszej połowie XIX wieku” - stwierdzili eksperci PIG. „Wzrost temperatury na Ziemi w tym czasie nie przekroczył 1 st. C, a więc temperatura jest obecnie wciąż niższa niż w maksimach poprzednich ociepleń takich jak średniowiecze, okres rzymski i epoka brązu"...
Ciekawe i dosyć kontrowersyjne. A jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii, drodzy Czytelnicy?
Opracowanie: Krzysztof Więckiewicz
25.05.2023
Katastrofa klimatyczna, której skutki są coraz bardziej odczuwalne na Ziemi zeszła na plan dalszy, ustępując wojnie w Ukrainie i zbliżającym się wyborom parlamentarnym w Polsce. Aż trudno w to uwierzyć, ale tak działa ogólnoświatowa propaganda, wmawiając nam, że najważniejsze jest to, co akurat dla ludzi wcale ważne nie jest. Tylko dla polityków.
Ale wracając do Katastrofy/Kryzysu Klimatycznego, który jest prawdziwym, a nie wymyślonym przez polityków zagrożeniem, i który powinien być dla ludzi na całej Ziemi podstawowym wyzwaniem i kryterium określającym nowe cele naszej działalności, trzeba ze smutkiem stwierdzić, że nic się nie zmieniło i co najgorsze, nic się chyba w najbliższej przyszłości nie zmieni.
Średnia temperatura na naszej Planecie będzie nadal rosła, lodowce będą topnieć, zanieczyszczeń wszelkiego rodzaju będzie przybywało, plama plastikowych śmieci na Pacyfiku będzie coraz większa, a propagandyści z UE będą nam wmawiać, że osiągnęliśmy wielki sukces, bo od przyszłego roku wejdzie bezwzględny zakaz produkcji jednorazowych widelczyków i kubeczków. To kpina z nas i z zagrożeń, które nadal są realne, ale rządzący postanowili je wyciszyć.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - dlatego, że międzynarodowy biznes nie chce zrobić tego, co zrobić powinien w tej sytuacji, czyli ograniczyć znacząco produkcję wszelkiego rodzaju niepotrzebnych zabawek dla ludzi, które nie są im w ogóle potrzebne i które przyczyniają się do zaśmiecania naszego środowiska w każdy możliwy sposób. Bo kluczem do poprawy sytuacji jest rezygnacja z obowiązującej strategii masowej konsumpcji na rzecz powrotu do minimalizmu, którego następstwem będzie ograniczenie produkowanej i zużywanej przez międzynarodowy biznes energii.
Tylko tak można walczyć z Katastrofą Klimatyczną - poprzez ograniczanie produkcji i konsumpcji, a nie przez ciągłą pogoń za wskaźnikami wzrostu produkcji i sprzedaży, oraz związanych z nimi krociowych zysków najbogatszej, wynoszącej 5% populacji, grupy posiadaczy, reprezentujących wielkie korporacje i instytucje bankowe.
A ludzie? Ich los tak naprawdę nikogo, poza nimi samymi nie obchodzi. Są tylko niezbędnym paliwem, potrzebnym do działania tego ogromnego biznesowego mechanizmu, nazywanego Modelem Masowej Konsumpcji. Tak zwani, normalni ludzie, są potrzebni tylko po to, żeby chodzić do pracy, produkować nikomu niepotrzebne śmieci, i później brać kredyty, żeby te śmieci na własny użytek kupować. Pozwoliliśmy sobie wmówić ten sen i brniemy w niego, nie zastanawiając się, jakie skutki przyniesie. A bogaci? Oni się z nas śmieją, bo wiedzą, że żyje się tylko raz, tu i teraz, wmawiając nam niebiańską szczęśliwość po naszej śmierci.
C.D.N.
Krzysztof Więckiewicz
12.03.2022
Coronal Mass Ejections - Koronalne Wyrzuty Masy. Prawdziwe zagrożenie dla życia na Ziemi.
Cykl słoneczny wpływa m.in. na wahania temperatury ziemskiej atmosfery (o około 0,1 K) i wahania stężenia atmosferycznego ozonu. Zmiany te, choć rejestrowane na Ziemi, nie są jednak w żaden sposób groźne. Znacznie groźniejsze są zjawiska, których występowanie, choć mające związek z fazami cyklu słonecznego, jest trudne do przewidzenia. Chodzi o koronalne wyrzuty masy (ang. coronal mass ejection, CME).
Najsilniejsze – bardzo mało prawdopodobne, ale statystycznie niepomijalne – wysterylizują planetę.
Gdyby dzisiaj Słońce wyrzuciło w naszym kierunku obłok plazmy porównywalny z tym sprzed 1,5 wieku, mogłoby zaserwować nam rzeczywistość, znaną z postapokaliptycznych filmów i gier wideo. Globalna awaria sieci przesyłowej i masowe uszkodzenia urządzeń elektronicznych oznaczałyby realizację jednego z najbardziej katastrofalnych scenariuszy i cywilizacyjne załamanie.
Nie wszystkich dotknęłoby ono w tym samym stopniu. Prawdopodobnie najlepiej zabezpieczone jest wojsko, obawiające się jednak nie tyle Słońca, co impulsu elektromagnetycznego, towarzyszącego wybuchom bomb atomowych i użyciu broni elektromagnetycznej.
Również i projektanci infrastruktury zdają sobie sprawę z zagrożeń i starają się – na ile to możliwe i wykonalne – zabezpieczać jej krytyczne elementy, a w miejscach o szczególnym znaczeniu umożliwić awaryjną, lokalną produkcję prądu.
17.11.2021
Słoneczne Wyrzuty Koronalne - nieznane i lekceważone zagrożenie.
Coronal Mas Ejections ( słoneczne wyrzuty koronalne) to ogromne obłoki zjonizowanej plazmy, wyrzucanej z rejonów plam słonecznych w przestrzeń. To Cząstki o wielkiej energii, które mogą spowodować na Ziemi prawdziwą katastrofę, niszcząc naszą infrastrukturę elektryczną i cofając nas o wiele dekad w rozwoju. Ludzie nie zdają sobie sprawy z powagi tego zagrożenia, a rządy celowo ignorują ten problem, udając że go nie ma.
Oto krótki artykuł, który ukazał się niedawno na ten temat.
"Słońce wyszło już z minimum swojej aktywności, o czym świadczą coraz pokaźniejszych rozmiarów ciemne plamy pokrywające jego powierzchnię. W ostatnich dniach takich kompleksów plam było aż pięć. Ten największy, oznaczony jako AR2887, znajduje się w środkowo-południowej części słonecznej tarczy.
Jest on kilkukrotnie większy od Ziemi i skierowany bezpośrednio w stronę naszej planety. W czwartek (28 października) doszło w nim do szeregu potężnych rozbłysków promieniowania rentgenowskiego. Pierwszy z nich, klasy M1.4, miał miejsce o godzinie 9:40, a drugi, klasy M2.2, o godzinie 12:28.
Trzeci okazał się najsilniejszy. Nastąpił o 17:35 i osiągnął klasę X1.0. To drugi największy odnotowany rozbłysk od początku bieżącego cyklu słonecznego i zarazem pierwszy skierowany bezpośrednio w stronę Ziemi. NASA poinformowała, że odnotowano koronalny wyrzut masy (CME) i tzw. pełne halo.
To oznacza, że w naszym kierunku, z prędkością ponad 1200 kilometrów na sekundę, pędzi skumulowana chmura słonecznej plazmy, pełna naładowanych cząstek. Jeśli prognozy się sprawdzą, burza słoneczna powinna dotrzeć do ziemskich biegunów magnetycznych w nadchodzący weekend, 30-31 października.
Jest spore prawdopodobieństwo, że wiatr słoneczny wywoła w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery najsilniejszą burzę geomagnetyczną na tle ostatnich lat. Nie wiemy jeszcze, jakiej kategorii, a więc intensywności, będzie burza. Mimo to, pewne jest, że zorzę polarną będzie można ujrzeć na dalekiej północy. Należy jednak pamiętać, że rozbłyski i wyrzuty plazmy skierowane w stronę Ziemi są zjawiskiem niebezpiecznym, ponieważ nie tylko zakłócają łączność radiową, ale też mogą stwarzać zagrożenie dla pasażerów samolotów oraz astronautów mieszkających na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, poprzez ich napromieniowanie.
W przypadku wystąpienia bardzo silnej burzy geomagnetycznej, co zdarza się rzadko, istnieje ryzyko poważnych zakłóceń w telekomunikacji i sieci energetycznej, włącznie z ich krytycznymi awariami na dużą skalę".
CDN
Krzysztof Więckiewicz
03.11.2021
UN Climate Change Conference - COP26
Na konferencji COP26 w Glasgow najważniejsi przedstawiciele rządów i przywódcy świata zastanawiają się, co zrobić w sytuacji, gdy już nic się nie da zrobić, a chce się pokazać obywatelom, że jednak coś się zrobiło. Ale to jest tylko zaklinanie rzeczywistości. Jak powiedziała Greta Thunberg, takie zwykłe bla, bla, bla, czyli polityczny bełkot, który nic nie zmieni. A nie zmieni, bo zmienić nie może z dwóch powodów.
Po pierwsze: zmiany, które ewentualnie mogłyby doprowadzić do odwrócenia obecnej, szkodliwej dla Ziemi tendencji, nie zależą od polityków, tylko od wielkich korporacji, konsorcjów bankowych, wielkiego biznesu korzystającego z rajów podatkowych, czyli od tych, którzy rządzą obrotem światowych pieniędzy. Politycy rządzą co najwyżej pieniędzmi pobieranymi od obywateli w formie podatków, co jest niewielką częścią pieniądza będącego w światowym obrocie. A ci wszyscy, którzy te pieniądze generują i sprzedają swoje produkty obywatelom, żadnymi zmianami nie są zainteresowani. Ich celem jest nieustanny wzrost dochodów, czyli zysk, a wszelkie zmiany prowadzące do odwrócenia trendu zmiany klimatu, musiałby ten wzrost ograniczać. Tak więc wzrost dochodów ogólnoświatowego biznesu jest przeciwieństwem tego wszystkiego, co powinniśmy zrobić, żeby zacząć prawdziwą walkę z katastrofą klimatyczną. Dlatego kapitalistyczny biznes nigdy go z własnej woli nie poprze - trzeba by było go do tego zmusić, a to byłaby prawdziwa rewolucja w dziedzinie poziomu konsumpcji.
Po drugie: ludzie, podobnie jak światowy biznes, również nie są przygotowani do takiej konsumpcyjnej rewolucji. Amerykański model powszechnej konsumpcji dóbr materialnych, poprzez globalizację rozlał się na cały świat. Ludzie uwierzyli, że poziom ich dobrobytu zależy od poziomu konsumpcji, co z jednej strony jest prawdą, a z drugiej prowadzi do niekontrolowanego wzrostu popytu na rzeczy, bez których ludzkość mogłaby się obejść. Ekologiczna rewolucja wymagałaby miedzy innymi takich ograniczeń, jak: redukcja zapotrzebowania, a tym samym produkcji energii elektrycznej o co najmniej 50%, zakaz produkcji dziewiczego, wyrabianego z ropy naftowej plastiku, drastyczne ograniczenie produkcji nośników energii, głównie ropy naftowej. redukcja trzody chlewnej i pogłowia bydła o co najmniej 50% ze względu na generowany w tej dziedzinie gospodarki metan, zakaz sprzedaży napojów gazowanych w plastikowych butelkach... plus wiele innych ograniczeń, na które ludzie nie są jeszcze gotowi. Poprawa sytuacji będzie możliwa dopiero wtedy, gdy ludzie w Indiach będą gotowi pić na co dzień wodę z Gangesu, a ludzie w Europie i USA zgodzą się na reglamentowany dostęp do energii elektrycznej, mięsa, wyrobów plastikowych, itd, itp... Jednym słowem, jest to niemożliwe. Nie dorośliśmy do wyzwań, jakie stawia przed nami katastrofa ekologiczna i prawdopodobnie ockniemy się dopiero wtedy, gdy z Kaliforni będzie można przejść suchą nogą na Hawaje, po plastikowych śmieciach pływających w Pacyfiku.
To jest przygnębiająca konstatacja, ale tak właśnie jest i nic się na razie nie da z tym zrobić. Jesteśmy w ciemnej dupie...
Krzysztof Więckiewicz
21.10.2021
Katastrofę klimatyczną, która grozi zniszczeniem naszego naturalnego środowiska i w bezpośredni sposób zagraża naszemu istnieniu wywołaliśmy my sami i tylko my jesteśmy za nią odpowiedzialni.
Mówiąc „my”, nie mam na myśli sumy cząstkowych odpowiedzialności wszystkich ludzi zamieszkujących naszą planetę, chociaż to właśnie usiłuje się nam ostatnio wmówić, starając się obarczyć nas wyłączną odpowiedzialnością za to, co się stało.
Rządowo korporacyjna, prokapitalistyczna klika z rozmysłem zapomina o tym, że to, czego się dopuściliśmy, było tylko wynikiem działań, do jakich zostaliśmy zmuszeni przez obowiązujący od tysiącleci system społeczno-polityczny.
Działań, które w ciągu ostatnich dwóch stuleci skumulowały się na uwikłaniu przez kapitalizm szerokich mas ludzkości w zmodyfikowany zgodnie z duchem czasu, ale nadal niewolniczy de facto system, polegający na stworzeniu iluzji dobrobytu, nazwanej masową konsumpcją dóbr materialnych.
Kolebką tego systemu były oczywiście Stany Zjednoczone Ameryki, które pochłonięte walką z przerażającą ideą komunizmu, zagrażającą ich wizji świata wyzysku i nieopanowanego bogacenia się nielicznych, postanowiły wykorzystać znaną od tysiącleci zasadę, która odpowiadała aspiracjom motłochu i zapewniała utrzymanie spokoju społecznego.
Zasada ta brzmi „ Chleba i Igrzysk”.
To stara sztuczka, na którą motłoch dawał się łapać od tysiącleci. Tylko dlatego, że od zawsze, problem głodu i zdobycia pożywienia w celu zażegnania jego groźby, był podstawowym lękiem i motorem działania ludzi. Lekarstwem na ten lęk był chleb, rozdawany przez władców w celu uspokojenia nastrojów społecznych.
Człowiek najedzony uspokaja się, traci agresywność i zaczyna myśleć o innych sprawach niż zdobycie pożywienia. Zaczyna szukać rozrywki, bo jest jak dziecko, które zostawione samo sobie, marudzi i czepia się matczynej spódnicy, nie wiedząc co ze sobą począć.
Ludzie dorośli reagują identycznie. Większość z nich to duże dzieci, które gdy już zaspokoją głód swoich żołądków, nagle zaczynają szukać pożywienia dla umysłu, który zaczyna domagać się odpowiedzi na pytania inne, niż „skąd wziąć jedzenie?”.
Rozwiązaniem są Igrzyska, które od tysiącleci dostarczały gawiedzi rozrywki, starając się opanować ich umysły, kierując je na inne sprawy, niż często dostrzegana i budząca niezadowolenie, a sporadycznie, po przekroczeniu przez rządzących pewnych, uważanych za rozsądne granic, wywołująca niezadowolenie mas, tzw. „niesprawiedliwość społeczna”.
CDN... Zapraszam do dyskusji.
Krzysztof Więckiewicz
Tylko nieliczni zdają sobie sprawę z tego, że punkt bez powrotu został już dawno przekroczony i coraz szybciej zbliżamy się do totalnej katastrofy ekologicznej.
Zaczęła się ona zaraz po rewolucji przemysłowej XIX wieku. Ale nie od razu ją zauważono. Do połowy XX wieku wydawało się, że nic złego się nie dzieje. Świat cierpiał na wieczne niedobory wszystkiego, fabryki nie nadążały z produkcją, a ludzie Zachodu, zapatrzeni w cud gospodarczy USA i zachwyceni wciąż rosnącą konsumpcją dóbr materialnych, dorabiali się coraz szybciej.
Nawet nie zauważyliśmy, gdy nasz świat stanął na krawędzi przepaści.
Populacja na Ziemi przekroczyła 8 miliardów istnień, a chwalony przez wszystkich kapitalizm, chcąc sprostać zapotrzebowaniu tych wiecznie spragnionych nowych zabawek klientów, wymyślił globalizację. I wtedy się zaczęło.
Służący wyłącznie interesom Wielkiego Kapitału, społeczny model masowej konsumpcji dotarł dzięki niej do niewyczerpanego zasobu nowych klientów. Jego celem stały się Chiny, Indie, Afryka, Azja i cała reszta spragnionego bezwartościowych zabawek świata.
Zaczęła się masowa produkcja śmieci, próbująca zaspokoić potrzeby i rozbudzone marzenia miliardów mieszkańców naszej planety.
Zamiast myśleć o tym, jak ograniczyć przyrost naturalny i utrzymywać populację ludzi na optymalnym, utrzymującym równowagę pomiędzy środowiskiem, a ludzkimi potrzebami poziomie, rządy krajowe, skorumpowane przez Wielki Kapitał, zaczęły się zastanawiać, jak tych wszystkich nowych, globalnych klientów wykarmić, napoić coca-colą, i zaopatrzyć w resztę dostępnych w wolnym świecie zabawek.
Infantylna, ludzka natura mas nie pozostawiała złudzeń. Wszyscy dali się na to złapać. W ciągu 30 lat plastikowe śmieci zalały świat i stanęliśmy na krawędzi katastrofy.
Sytuacja jest obecnie tak zła, bo jedyną i jak się wydaje nieusuwalną przyczyną jest eksplozja demograficzna. Ludzi jest o cztery razy za dużo i nie chodzi tu o to, że nie da się ich wykarmić. Otóż da się, współczesne technologie produkcji żywności są bardzo wydajne.
Ale nie w tym problem. Nikt nie pomyślał, że produkt uboczny procesu masowej, globalnej konsumpcji, w postaci plastikowych i innych śmieci, oraz ilość CO2 i metanu, tudzież innych gazów cieplarnianych emitowanych do atmosfery całkowicie zniszczy w ciągu kilku dekad nasze środowisko.
Nikt o tym nie pomyślał, albo zlekceważył to, że trzeba będzie wyprodukować dziesięć razy tyle energii i zużyć dwadzieścia razy tyle wody i innych surowców, żeby dostarczyć głodnemu rynkowi tyleż samo więcej mięsa, kurczaków, krów, świń, mleka, masła, itd. itp.
Nie wspominając już o samochodach, telewizorach, telefonach komórkowych, ubraniach i innych zabawkach, o których tylko marzył do tej pory drugi i trzeci świat…
A także samolotach, zapewniających nieustanny transport mas ludzkich pomiędzy kontynentami.
20 lat temu, naukowcy, ekolodzy i znawcy środowiska zaczęli bić na alarm.
Trzeba ratować planetę, krzyczeli. Mogą sobie krzyczeć do woli, co zresztą robią do dzisiaj. Na wszystko jest już za późno.
Tsunami ekologicznej katastrofy nadeszło i świat już nigdy nie będzie taki sam. Przez ostatnie sto lat zniszczyliśmy swoje środowisko, zatruliśmy wody, wybiliśmy prawie wszystko to, co się nadawało do wybicia i spowodowaliśmy nową falę wymierania gatunków. Ostatnim gatunkiem na tej liście będziemy my sami, przeżyją nas tylko karaluchy i nieliczne stworzenia morskie.
Czy można jakoś z tym walczyć?
Można tylko próbować, co zresztą Wielki Kapitał, wciąż zapatrzony wyłącznie we własne zyski, próbuje symulować.
Ostatnio wprowadzono powszechny zakaz produkcji sztućców jednorazowych z plastiku oraz patyczków do czyszczenia uszu. Brzmi jak żart? Jak najbardziej, bo nim jest. Takie próby nic nie zmienią i nic nie naprawią.
Jedynym rozwiązaniem byłaby Światowa Rewolucja Ekologiczna. Rozpoczęta natychmiast, bez dyskusji, zastanawiania się i czekania na zgodę Wielkiego Kapitału.
Ale to się nie stanie, bo wymagałoby od ludzkości ogromnych poświęceń i wyrzeczenia się dotychczasowego stylu życia. Ludzie w swojej masie są zbyt głupim i zapatrzonym w siebie gatunkiem. Nigdy się na to nie zgodzą.
Nie potrafią patrzeć na świat perspektywicznie, a wyłącznie ze swojego punktu widzenia. Wolą się utopić w swoich własnych śmieciach, niż zrezygnować ze stylu i poziomu życia, do jakiego ich przyzwyczajono.
Dlatego jedyną metoda przeprowadzenia taj zmiany byłaby Światowa Rewolucja i Dyktatura Ekologiczna, oraz drakońskie zakazy, które by wprowadziła.
Czy to możliwe? Co należałoby zrobić?
c.d.n…
Czekam na Wasze głosy i zapraszam do dyskusji
Dziękuję tym Wszystkim, którzy do mnie napisali. Kryzys Ekologiczny jest aktualnie najważniejszym wyzwaniem Ludzkości, może zadecydować o naszej przyszłości i o tym, czy jako gatunek przetrwamy na Ziemi.
Niestety, większość ludzi nie ma świadomości zagrożenia i myśli raczej w kategoriach optymistycznych, zakładających poprawę swojego losu, co rozumieją jako zwiększenie swojego stanu posiadania, czyli konsumpcji. A to właśnie przeludnienie i związany z nią lawinowy wzrost konsumpcji dóbr materialnych jest podstawową przyczyną katastrofy ekologicznej, która dotyka Ziemię w coraz bardziej odczuwalny sposób.
Zatrucie środowiska, zanieczyszczenia, ocieplenie klimatu i wszystko co jest z nim związane, pomnożone dodatkowo przez czynnik demograficzny napędzający lawinę wzrostu, nie znikną nagle, bez naszego udziału. Zastanawiam się, czy w ogóle jest możliwe, żeby ten proces odwrócić. Rozbudzone oczekiwania napędzają rynek, który domaga się coraz większej ilości dóbr i nie da się tego powstrzymać. Czy w ogóle można coś zrobić? Czy akcje protestacyjne młodych ludzi coś zmienią?
Niestety, nie mam dla Was dobrych wiadomości... Obawiam się, że jest to proces nie do zatrzymania, przekroczyliśmy przysłowiową granicę Rubikonu. Zmiany, jakie byłyby potrzebne do zatrzymania procesu dewastacji Ziemi są na tyle radykalne, że większość ludzi na pewno ich nie poprze. Niestety.
Niestety, bo oznacza to tylko narastanie negatywnych zjawisk, które zaczęły nam od kilku dekad towarzyszyć. Wygląda na to, że ludzkość sama sobie z tym nie poradzi. Wielki Kapitał się sam nie ograniczy, będzie nadal bredził o wzroście gospodarczym i produkował coraz więcej nikomu niepotrzebnych śmieci, bo jedyne co go interesuje to zyski małej grupy ludzi, posiadającej w swych rękach 99% bogactwa Ziemi. Cóż, sami im na to pozwoliliśmy, więc do kogo możemy mieć pretensje?
Skończy się to totalną katastrofą ekologiczną i rozpocznie kolejny proces Wymierania Gatunków. Niestety, tym gatunkiem stanie się tym razem Człowiek.
11.10.20221
Mój wpis zapowiadający kolejny proces Wymierania Gatunków na Ziemi, spowodowany tym razem destrukcyjną działalnością Ludzi, którzy sami na siebie sprowadzili tę apokalipsę i w rezultacie staną się podstawowym gatunkiem, zagrożonym przez ten proces, wywołał prawdziwą burzę.
Niestety, nie mam zamiaru wycofywać się z tego stanowiska i tym wszystkim, niepoprawnym optymistom, których argumenty obracają się wokół tzw. "wiary w człowieka" i jego umiejętności dostosowania się do warunków zewnętrznych w walce o przetrwanie powtarzam raz jeszcze: granica ekologicznej katastrofy spowodowanej waszą szkodliwą działalnością na Ziemi została przekroczona i nic już tego nie zmieni. Żadne próby ograniczania szkodliwej działalności przemysłowej, takiej głównie jak nieustannie rosnące wydobycie produktów ropopochodnych i zamiana ich w energię potrzebną do utrzymania stale rosnącej produkcji nic tu nie dadzą, bo wielki biznes się nigdy nie podda. Będą zwiększać produkcję i zasypywać nas masą plastikowych śmieci, będą pompować do atmosfery CO2 i nieustannie powiększać swoje zyski, strasząc nas, że ten nieustanny wzrost jest jedyną metodą na powstrzymanie recesji.
A tymczasem to ogólnoświatowa, wielka recesja jest jedynym narzędziem, który mógłby tu coś zmienić. Redukcja produkcji energii i tego wszystkiego, co się z tej energii uzyskuje, mogłaby zahamować proces degradacjo środowiska. Ale musiałaby to być redukcja o co najmniej 50%, żadne kosmetyczne zmiany, takie jak zakaz wytwarzania patyczków do uszu, czy jednorazowych widelczyków nic tu nie dadzą. To tylko brednie opowiadane przez manipulatorów mas w celu pokazania, że świat coś w tym kierunku robi.
Otóż nie robi nic i po ostatniej, lekkiej recesji spowodowanej pandemią COVID19 wszystko znowu zaczyna przyśpieszać. Wycinają coraz więcej lasów w Amazonii, kopią coraz większe dziury w ziemi wydobywając co się tylko da, wyławiają resztę ryb pływających w morzach i oceanach, zatruwają nadal nasze powietrze i generalnie robią wszystko, żeby do tej Totalnej Katastrofy Ekologicznej, która rozpocznie proces Wymierania Gatunku Człowiek, doprowadzić jak najszybciej. I nikt ich przed tym nie powstrzyma, nawet nagroda Nobla dla młodej, walecznej i rozbrajająco naiwnej Grety nic tu nie pomoże. Mleko się rozlało, jest już na wszystko za późno...