WROĆ

05 kwietnia 2021

Ziemia - kolebka antropocentryzmu

04.11.2021

Kazimierz Łyszczyński – pierwszy polski ateista XVII w.

Kazimierz Łyszczyński był pierwszym, wybitnym polskim myślicielem i wyznawcą ateistycznego podejścia do rzeczywistości. Zasłynął swoim traktatem "O nieistnieniu Boga", za który został oskarżony za herezję i skazany na śmierć na stosie. Wyrok wykonano i spalono go na stosie nieco ponad 330 lat temu. Do dzisiaj nie ma nigdzie tablicy upamiętniającej tego wybitnego filozofa, pierwszego polskiego ateistę. Powstaje za to coraz więcej pomników JP2. 

Pamięć o Kazimierzu Łyszczyńskim propaguje Fundacja jego imienia.

Zachowane fragmenty traktatu Kazimierza Łyszczyńskiego

Traktat «De non existentia Dei» nie zachował się do naszych czasów. Z 265 stron, które zawierał, ocalały tylko poniższe (skrócone) fragmenty cytowane w mowie oskarżycielskiej Instygatora Wielkiego Księstwa Litewskiego, odnalezionej w Bibliotece Kórnickiej:

I. „Zaklinamy was, o teologowie, na waszego Boga, czy w ten sposób nie gasicie Światła Rozumu, czy nie usuwacie słońca ze świata, czy nie ściągacie z nieba Boga waszego, gdy przypisujecie Bogu rzeczy niemożliwe, atrybuty i określenia przeczące sobie».

II. “Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym”.

III. Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nielękających się, w tym celu, żeby się ich lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna bądź to logiczna, bądź filozoficzna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza.

IV. Prosty lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie; tego samego uciemiężenia broni jednak lud, w taki sposób, że gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni przez sam lud.

V. Jednakże nie doświadczamy ani w nas, ani w nikim innym takiego nakazu rozumu, który by nas upewniał o prawdzie objawienia bożego. (…) Ale nawet są tacy, co zaprzeczają objawieniu, i to nie głupcy, ale ludzie mądrzy, którzy prawidłowym rozumowaniem dowodzą czegoś wręcz przeciwnego, tego właśnie, czego i ja dowodzę. A więc Bóg nie istnieje.

Powyższy tekst ukazał się w Przeglądzie Ateistycznym nr 6

CDN

Krzysztof Więckiewicz

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wielki jest Wszechświat? Dla jasności dodaję, że to pytanie dotyczy tylko jego ograniczonej części, tej dostępnej naszym współczesnym obserwacjom. Ta część powiększała się szybko od dwustu lat, w miarę rozwoju technologicznego i co za tym idzie, dostępu do coraz bardziej skomplikowanych urządzeń do prowadzenia obserwacji astronomicznych, czyli głównie teleskopów optycznych, oraz tych prowadzących obserwacje na innych długościach promieniowania elektromagnetycznego, docierającego do Ziemi z głębin Kosmosu.

Nie jest moją intencją powtarzanie powszechnie dostępnych dzisiaj informacji z dziedziny astronomii, astrofizyki czy kosmologii. Jest nimi zapchany cały Internet i dla kogoś, kto chciałby poszerzyć swoją wiedzę w tym zakresie, jedynym ograniczeniem jest jego osobista zdolność percepcji, zależna w dużej mierze od posiadanych możliwości poznawczych, oraz czas, jaki temu zajęciu może i chce poświęcić.

Naukowa wiedza o budowie i teorii powstania Wszechświata, jako jedyne weryfikowalne źródło informacji, powinna być najpoważniejszym fundamentem do budowania ludzkiej świadomości, określającej nasze miejsce i rolę w tym kosmicznym porządku. Niestety, mimo coraz powszechniejszego dostępu do zasobów tej wiedzy, nadal nim nie jest. Tak jak to było przed tysiącami lat, bez szacunku dla zdobyczy współczesnej nauki, często całkowicie ją ignorując, ta świadomość jest wciąż budowana przez systemy wierzeń, oparte na religiach stworzonych w czasach, gdy Ziemia była jedynym punktem odniesienia używanym przez ludzi do określenia swojego miejsca we Wszechświecie.

To smutna konstatacja, ale ludzie nadal zachowują się tak, jakby nie chcieli wiedzieć, w jakim świecie żyją i jaka przypadła im rola w tym kosmicznym porządku. Uparli się wierzyć w bajki stworzone kilka tysięcy lat temu i w żaden sposób nie można ich od tego odciągnąć. Taka jest siła tradycji i przyzwyczajenia.

Największą rolę wciąż odgrywa tu sposób, w jaki postrzegamy świat, i pogląd jaki w ten sposób się wykształcił. Można go krótko określić jako skrajny, bezkompromisowy antropocentryzm. Według niego, Ziemia jest centrum Wszechświata, a ludzie są dziećmi Boga i perłą w koronie stworzenia. Brzmi jak kosmiczna bzdura? Oczywiście, ale z grubsza licząc, około 90% światowej populacji wierzy w tę bzdurę bez zastrzeżeń. Tylko na bazie poglądu, według którego Ziemia jest centrum Wszechświata, mogły powstać religie i wierzenia, które wciąż dzisiaj rządzą świadomością wielu ludzi, mimo archaicznego przekazu i bajkowych treści jakimi się posługują.

Gdy te religie powstawały, świat oglądany oczami człowieka z powierzchni naszej planety, wydawał się zupełnie inny niż dzisiaj. Majestat Ziemi, jej wielkość w porównaniu z innymi, widocznymi na niebie ciałami astralnymi, oraz pozorny ruch tych ciał względem naszej planety sugerował, że zajmuje ona centralne miejsce we Wszechświecie. I dlatego, z punktu widzenia religii powstających w tamtych czasach, Ziemia wydaje się być głównym dziełem Stwórcy, który powołał ją do istnienia tylko po to, żeby umieścić na niej Człowieka. Ten antropocentryczny przekaz w czystej postaci, archaiczny jak same religie, wciąż obowiązuje. Usunięcie tego założenia oznaczałoby degradację Ziemi do nic nie znaczącej, zagubionej w nieskończoności Wszechświata planety, obiegającej niczym nie wyróżniającą się, przeciętną gwiazdę nazwaną Słońcem, należącą do jednej z typowych galaktyk również niczym nie wyróżniającej się lokalnej gromady, liczącej miliardy takich obiektów.

Tymczasem zdjęcie Ziemi wykonane po wielu latach lotu przez sondę kosmiczną, wysłaną przez NASA na granice naszego układu słonecznego, oddaje tę brutalną prawdę o niepodważalnym braku naszej wyjątkowości. Jak to określił Carl Sagan, znany kosmolog, Ziemia to tylko „pale, blue dot”. Zagubiona w bezkresnym Kosmosie, szaro, biała kropka, płynąca w przestrzeni i zdana na łaskę ślepych sił natury.

Gdyby ludzie mogli poznać tę perspektywę dwa lub więcej tysięcy lat temu, i gdyby wiedzieli o Wszechświecie to, co wiemy teraz, to religie, które przez tysiące lat powodowały zamęt w ludzkich umysłach, siejąc spustoszenie wojen religijnych i walk o dominację swojego Boga, nigdy by nie powstały.

A pytanie o to, kim był ten, co stworzył Wszechświat, i czy w ogóle był ktoś taki, do dzisiaj pozostawałoby otwarte i traktowane wyłącznie jako temat do filozoficznych dyskusji. Ale stało się inaczej. Człowiek od chwili powstania pierwszej religii uwierzył w swoją wyjątkowość, posłannictwo i w to, że jego najważniejszym celem jest wypełnianie woli Boga, który go stworzył na swoje podobieństwo.

Ta niezachwiana wiara w zleconą przez Boga misję jest podstawowym problemem, z którym ludzie zmagają się do dzisiaj. Spowodował on całkowitą zmianę perspektywy patrzenia na otaczający ich Wszechświat i jest źródłem zła, które panuje na Ziemi. Używając terminu „zło” odwołuję się wyłącznie do subiektywnego odczuwania tego stanu przez ludzi, opętanych ideą grzechu, stworzoną przez religie i wyrażającą wszelkie działania sprzeczne z rzekomymi oczekiwaniami Boga w stosunku do ludzi.

Ogólnie używane kategorie „zła i dobra” to sztuczne, wymyślone przez człowieka konstrukcje myślowe, mające uzasadnić pewne wymagania etyki i moralności głoszone przez religie i systemy wierzeń. Stosują się one wyłącznie do świata ludzi i wynikają z ich zapatrzenia w siebie oraz silnego przekonania, że są centralnym punktem dzieła stworzenia.

Utrwalają one tę naszą fałszywą perspektywę postrzegania Wszechświata; zamiast patrzeć na siebie z punktu widzenia wielkiego Kosmosu i doceniać niewiarygodne, bo nieskończenie mało prawdopodobne zdarzenie, jakim było pojawienie się na Ziemi życia inteligentnego, człowiek patrzy na Ziemię jak na centrum Wszechświata, a na siebie jak na ulubione dziecko Boga, który stworzył cały Wszechświat tylko po to, żeby mu go oddać.

Nic dziwnego, że z takim podejściem wydaje się nam, że to my jesteśmy perłą w koronie stworzenia, a Ziemia została nam dana przez Boga byśmy na niej czynili całe to zło, którego dopuszczamy się od początków trwania cywilizacji Homo Sapiens. Uwielbiamy ocenianie wszystkiego w kategoriach zła i dobra, zapominając, że oceny te stosują się tylko do nas. Bo czy to, co dobre dla człowieka jest koniecznie dobre dla Ziemi? Przeważnie nie.

Czy zderzenie z asteroidą, która zakończyła panowanie na Ziemi dinozaurów i spowodowała wyginięcie większości gatunków zamieszkujących wtedy Ziemię było dobre, czy złe? Czy można to w tych kategoriach oceniać? Większość odpowie, że było dobre, bo w wyniku tego zdarzenia, po sześćdziesięciu milionach lat ewolucji pojawiły hominidy, z których powstał człowiek. Ale czy dinozaury odpowiedziałyby na to pytanie podobnie?

A co by się stało, gdyby taka zabłąkana asteroida ponownie trafiła w naszą Planetę? Czy byłoby to dobre, czy złe? Z punktu widzenia człowieka raczej złe, ale czy byłoby takie same z punktu widzenia Wszechświata?

Otóż nie, dla Wszechświata byłoby to doskonale obojętne.

I to jest właściwe patrzenie na świat, którego musimy się nauczyć. Pokazuje, że dla nas, ludzi, to Wszechświat jest najważniejszą rzeczą jaka istnieje, ale dla Wszechświata, ludzie są nic nie znaczącym epizodem jego ewolucji, który wydarzył się na jednej z jego planet, obiegających małą, niczym nie wyróżniającą się gwiazdę.

I to jest właściwa perspektywa, której musimy się nauczyć. Może wtedy zaczniemy szanować dar życia, jaki pojawił się na Ziemi i przy okazji trafił się również nam na tej kosmicznej loterii.

 

Krzysztof Więckiewicz